czwartek, 18 lipca 2013

Sajkostory 22



Kiedy w połowie lat 90-tych XX wieku internet zaczął kiełkować nad Wisłą jego oferta w zasadzie ograniczała się do prostych stron tworzonych w html-u oraz czatów dyskusyjnych. W ciągu kilku lat przeszedł on jednak gwałtowny rozwój zarówno od strony technologicznej jak i gromadzonych w nim treści. Na przełomie wieków niesamowicie zwiększyła się też jego dostępność dzięki temu, że w ofercie operatorów telewizji kablowych pojawiła się możliwość podłączenia domowego kompa do stałego łącza, a w 2002 weszła usługa Neostrada dla posiadaczy łącza telefonicznego. W latach 90-tych taka przyjemność kosztowała miesięcznie równowartość mojej ówczesnej pensji, więc jak się korzystało z sieci to przez modem tepsy, co też tanie nie było, a szybkość przeglądania stron przypominała wyścig żółwia ze ślimakiem.

W roku 2001 doszło też do małe rewolucji, jeśli chodzi o formy komunikacji za pomocą internetu – zaczęły powstawać regularne fora dyskusyjne, będące znacznie wygodniejszą formą wymiany poglądów niż listy mailingowe czy usenetowe grupy. Hmmm, co prawda dla przeogromnej rzeszy osobników wymiana poglądów oznaczała obrzucanie się chujami, cwelami i kurwami we wszelkich możliwych odmianach – do tego się mnie więcej sprowadzało jedno z pierwszych forów punkowo-skinowych – Oinet, którego założyciel nie uznawał wcale moderowania, przez co tematy muzyczno-koncertowe z trudem przebijały się przez codzienny ściek i szlam pozostawiany przez netowych wojowników. 

Wczesne forum Oinetu - tytuły postów bezcenne :)))) (KMWTW)

Przeciwieństwem było forum zespołu Partia, które teoretycznie było poświęcone jak sama nazwa wskazuje Partii (i Kometom), ale szybko stało się też nieoficjalnym miejscem dysputowania dla osób zainteresowanych muzyką psychobilly, rockabilly i gatunkami pokrewnymi, przy czym gro tych osób to było warszawskie wrecking krew. W przeciwieństwie do forum Oinetu było one uważnie moderowane przez Arkusa, co z pewnością było wielce pozytywne, jeśli chodzi o wyeliminowanie sieciowych bluzgaczy. Gorzej, że z takim samym zapałem były wycinane posty, w których ktokolwiek się ośmielił poddać krytyce cokolwiek związanego z grupami Partia i Komety. I nie ważne czy było to chamskie jechanie po kapelach i ich muzykach, czy jakaś uzasadniona i wyważona opinia niekoniecznie korzystna dla wyżej wymienionych grup. Zdecydowanie najkorzystniej pod tym względem prezentowało się trzecie forum powstałe w tym okresie – skinheads.civ.pl – prowadzone przez Bosego i Paulinę z Gdańska, bo z jednej strony przynajmniej starano się tam eliminować internetowych troli, z marnym skutkiem, ale zawsze jakiś przesiew był, a z drugiej nie stosowano specjalnie cenzury. Do roku 2003 tematyka psychobilly dyskutowana w języku polskim na internecie sprowadzała się w zasadzie do tych trzech forów dyskusyjnych – Oinetu, Partii i skinheads.civ.pl. Korzystanie z ich gościnności miało swoje dobre i złe strony. Jeśli chodzi o te fora punkowo-skinowskie to tematy związane z psychobilly były jakąś niewielka poboczną odnogą ogólnych dyskusji, z drugiej strony dzięki nim zawsze trochę osób zwróciło w ogóle uwagę, że istnieje coś takiego jak sajko, a może nawet zainteresowało się muzyką i otoczką. Forum Partii miało nieco inna specyfikę ze względu na swoja kameralność – bardzo szybko sajkowa ekipa zaczęła stanowić większość jego użytkowników. Poza tym grupa zapuszczała się przecież na tereny psychobilly i rockabilly, więc osobie, która lubiła Partię i Komety łatwiej było zainteresować się Meteorsami czy Batmobilem, niż tym, które pisywały np. na Oinet. Na koniec wątku jeszcze mała dygresja – przed erą internetu wszystkich znajomych znało się z ksyw czy imion z ich realnego życia, ale na forach dyskusyjnych z tych czy innych przyczyn wiele osób nie podpisywało się tak jak byli nazywani przez kumpli, ale wymyślało sobie na użytek sieci oddzielne pseudo. Ciekawa sprawa, że do wielu ludzi te nicki internetowe przylgnęły na dobre stając się ich ksywkami i w pozawirtualnym świecie ;)

Dyskusja na skinheads.civ.pl. w temacie koncertu w CDQ ;)

Do interentu przyjdzie jeszcze w tym rozdziale wrócić, ale to za chwil parę. Na razie przeskoczymy do płyt CD. Bez obaw, wiem, że mam skłonności do gadulstwa, ale nie będzie teraz krótkiej historii o tym, kto i jak wynalazł ten nośnik danych, a jedynie opis sajko-zakupów. Gdzieś na przełomie lat 1999/2000 zaczęliśmy, początkowo z Winem, potem jeszcze z Wrzoskiem kupować płyty z, a właściwie przez, niemiecką wytwórnię Crazy Love – przez, bo oni mieli wtedy najlepszą na świecie dystrybucję psychobilly, a sami w sobie też właśnie co stali się przodującą wytwórnią specjalizującą się w tego rodzaju muzie. W dobie przed wynalezieniem płatności internetowych, trzeba było najpierw wysłać do właściciela wytwórni, Guido, maila z zapytaniem czy ma stuff, który nas interesuje – on odpisywał i podawał ceny + dorzucał jakąś zniżkę. Teraz trzeba było wysłać mu kasę, albo czekiem bankowym, albo banknoty w starannie zaklejonej kopercie – ta druga opcja była tańsza, ale bardzie ryzykowna. Co prawda nasz warszawski Niemiec Bobby znał osobiście Guido i zapewniał, że jest to osoba o kryształowej uczciwości, ale tego samego nie dało się powiedzieć o poczcie polskiej, a Wino który był jej pracownikiem twierdził, że mają do przesyłek międzynarodowych takie skanery, że nawet mocno zakitraną kasę są w stanie wywąchać w kopertach. Przypadek sprawił, że udało mi się odnaleźć listę z kapelami, jakie zamawiałem za pierwszym razem w Crazy Love – Sharks, Coffin Nails, Rochee & The Sarnos, Godless Wicked Creeps i Mad Sin – aż się łezka kręci. Wino zamawiał podobną ilość płyt, a potem bach – wzajemna przegrywka, ja piratowałem te co kupił Wino, a on ode mnie – jakoś w tym czasie przegrywarki CD miały już przystępne ceny, tak samo jak CD-erki. Jak pisałem w pewnym momencie do kupowania płyt doszlusował też Wrzosek, więc teraz w trójkę zamawialiśmy więcej. Nie pamiętam już kto z nas wpadł na pomysł, by zarzucić temat o zamawianiu płyt na forum Partii – spotkał się on ze sporym odzewem, jakieś siedem czy osiem osób zainteresowało się przyłączeniem do zakupów – w tym celu zorganizowaliśmy małe spotkanko na Kruczej, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Warszawska ekipa sajkowa liczyła wtedy, nie wiem, z 10 osób, które się dobrze znały, często od lat, ale przecież były też jakieś pojedyncze osoby słuchające psychobilly, ale bez całej otoczki związanej z subkulturą. Ten zakupowy meeting był świetną okazją do poznania tych osób i małej integracji przy piwku. Sporo z nich blisko się potem z nami zakumplowało – Lampa, Szwagier, Trefny, Cruz Azul…


Stary banner Crazy Love - http://www.crazyloverecords.de/

Towar z Crazy Love szedł szerokim strumieniem, a wraz ze wzrostem popularności sajko pomiędzy Odrą a Bugiem wydawało się, że popłynie prawdziwą rzeką, do czego nigdy nie doszło po części na wskutek upowszechnienia się technologii peer-to-peer, czyli wymiany plików przez internet bezpośrednio przez użytkowników sieci. Nagle dostępność muzyki w sieci zaczęła rosnąć w skali logarytmicznej, a dokładnie w takiej samej skali spadać liczba sprzedawanych płyt. Powiedzmy sobie szczerze, płyty kupowane z zachodnich dystrybucji tanie nie były. Do tego często brało się CD w ciemno – zabecelowałem na przykład za produkcje skądinąd bardzo dobrej kapeli Frantic Flintstones pod tytułem Skin Up, Chill Out, Just Busking Through, która była tak skandalicznie słaba, że nie mogłem uwierzyć własnym uszom – jakieś harcerskie plumkania do ogniska maja więcej pałera – równie dobrze mógłbym podrzeć te 15 euro wydane na Skin Up. Były też płyty wydawane bardzo niechlujnie, z jakąś jednokartkową wkładką projektowaną przez kompletnego estetycznego lebiegę, czy niestarannie tłoczone – tak, że nie zawsze stereo chciało odtwarzać. W dodatku część płyt, szczególnie tych starszych, z lat 80-tych, nie było dostępnych w żadnej dystrybucji, a tu nagle się pojawiła możliwość ściągania ich za darmo z internetu – co tu dużo mówić pokusa była silna. Audiogalaxy, WinMX, Soulseek, Emule. Szkopuł w tym, że w tamtym okresie muzykę się ściągało, ale też jednak i coś tam kupowało. Nie będę się wdawał teraz w pro- czy anty-pirackie dywagacje – fakt faktem, że dostępność do niszowej muzyki stała się teraz powszechna przez nielegalne udostępnianie w sieci i odwrócenie tego trendu to zadanie, któremu nawet moce Sarumana by nie podołały.

2 komentarze:

  1. Była jeszcze niezapomniana księga gości Lumpexów 75 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie księgi gości niszczyły :D Było też takie tajne forum punkowe, na którym nie było nic o punk rocku

      Usuń