piątek, 10 lipca 2015

Dyskografia psychobilly 1986 - cz. 12



Pharaohs - Blue Egypt LP [Nervous, NERD 020]
A1 Wild Thing (Written-By – Taylor) (Org. The Wild Ones, 1965)
A2 Tomb Of The Dead (Psycho Mix) (Written-By – Daeche)
A3 Keep On Running (Written-By – Daeche)
A4 Radar Love (Written-By – Hay, Kooymans) (Org. Golden Earring, 1973)
A5 Wipe-off (Written-By – Daeche)
A6 Dead To The World (Written-By – Daeche)
B1 Theme From Cairo (Written-By – Evans, Daeche)            
B2 Down The Line (Written-By – Orbison) (Org. Roy Orbisom, 1956)
B3 Killed Love (Alt. Version) (Written-By – Daeche)
B4 Blue Egypt (Written-By – Daeche)
B5 Drinkin' (Written-By – Daeche)
B6 Never Coming Back (Written-By – Daeche)


W pierwszej połowie lat 80-tych takie granie jakie znajdziemy na płycie Blue Egypt było z pewnością nowatorskie, ale w 1986 roku już niekoniecznie. The Pharaohs choć mieli sporo udanych kompozycji to szli po śladach wydeptanych przez kilka innych kapel psycho rockabilly, a do najlepszych trochę im jednak brakowało, mimo że na pokładzie mieli świetnego gitarzystę w osobie Bena Evansa. Być może przyczyna leżała w nieustannej rotacji składu, gdzie w zasadzie jedynym nienaruszalnym elementem konstrukcji był lider i założyciel kapeli – Glenn Daeche - przy okazji nominalny wokalista oraz autor większości kompozycji. Choć The Pharaohs zaczynali w niewielkim podlondyńskim Harlow jako kapela rockabilly, to ze względu na energetyczne granie i częste koncerty w miejscach takich jak Klub Foot zaczęto ich łączyć ze sceną psychobilly. Debiutancka płyta uwidoczniła, że jak najbardziej słusznie, bo stylistycznie bliżej jej było do wczesnego sajko niż rockabilly. Szczególnie numery ze strony A miały tempo bardziej odpowiednie do wrecking pogo niż rock’n’rollowej potańcówki. Otwierający album nieśmiertelny klasyk Wild Thing był skowerowany w tak wariacki sposób, że purysta rockabilly mógłby pomyśl, że pomylił na adapterze prędkości odtwarzania. Zresztą pozostałe dwie przeróbki, Radar Love i Down The Line, wyszły niemniej energetycznie. Z numerów własnych najbardziej sajkowy wyraz miał Tomb Of The Dead – muzyczne skojarzenia ze wczesnym Guana Batz narzucały się same - a także zamykający płytę Never Coming Back, choć strona B jest zdecydowanie spokojniejsza i przeważają na niej klimaty psycho rockabilly – z tytułowym Blue Egypt na czele. Może i ta płyta jakoś specjalnie nie zapada w pamięci, ale robota przy niej wykonana jest solidnie, choć zespół ponoć nie był do końca zadowolony z realizacji dźwięku przez Nervous Records. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz