wtorek, 5 maja 2015

Dyskografia psychobilly 1986 - cz. 8



Meteors - Surf City 7” [Anagram, Ana 31]
A Surf City (Written-By – B.Wilson, J.Berry) (Org. Jan And Dean, 1963)
B The Edge (Written-By – P.Paul Fenach)

Meteors - Surf City 12” EP [Anagram, 12 ANA 31]
A   Surf City (hasbeensfromouterspacemix) (Written-By – B.Wilson, C.Berry) (Org. Jan And Dean, 1963)
B1 The Edge (Written-By – P.Paul Fenach)
B2 Johnny's Here (Written-By – P.Paul Fenach)


Siedem tygodni na Indie Charts, najwyższe miejsce 8. Tytułowy numer to cover pierwszego w historii numeru surfowego jaki dotarł na sam szczyt amerykańskiej listy Billboardu Hot 100. W oryginale wykonywał go duet Jan And Dean wspomagany przez grupkę muzyków studyjnych, których przezywano… The Wrecking Crew. The Meteors zrobili z tego naprawdę niezły kawałek softowego, łatwo wpadającego w ucho sajko. B-side to przyzwoity, ale trochę sztampowy The Edge.
Singiel dotarł do 8 miejsca brytyjskiej listy niezależnej, trzymając się tam przez 7 tygodni.
Na „dwunastce” Surf City jest umieszczony w rozbudowanej wersji nazwanej hasbeensfromouterspacemix, a jako dodatkowy kawałek wrzucono Here’s Johnny, dla niepoznaki nazwanego tu Johnny’s Here.


Meteors - Sewertime Blues LP [Anagram, GRAM 27]
A1 Ain't Taking A Chance (Written-By – P. Paul Fenech)
A2 So Sad (Written-By – P. Paul Fenech)
A3 Here's Johnny (Written-By – P. Paul Fenech)
A4 Mind Over Matter (Written-By – P. Paul Fenech)
A5 Acid And Psyam (Written-By – P. Paul Fenech)
A6 Sewertime Blues (Written-By – P. Paul Fenech)
B1 Return Of Ethel Merman (Written-By – P. Paul Fenech)
B2 Deep Dark Jungle (Written-By – Luman) (Org. Bob Luman & Mac Curtis Band, 1955/1975)
B3 Never Get Away (Written-By – P. Paul Fenech)
B4 I Bury The Living (Written-By – P. Paul Fenech)
B5 Vibrate (Written-By – Self) (Org. Mack Self, 1958)
B6 Surf City (Written-By – Wilson, Berry) (Org. Jan And Dean, 1963)


Pięć tygodni na UK Indie Charts, płyta doszła do 9 miejsca – akurat pod tym względem nic się na scenie psychobilly nie zmieniało. Pojawiały się nowe kapele, nowe trendy, ale The Meteors na szczycie trzymali się bardzo mocno i każda ich kolejna produkcja cieszyła się ogromnym zainteresowaniem. Po dwóch albumach i kilku singlach wypuszczonych metodą D.I.Y. w mini-wytwórni Mad Pig tym razem grupa podpisała kontrakt z jedną z większych wytwórni niezależnych, Anagramem, związując się nim na kilka ładnych lat. Natomiast w tym samym czasie zakończono współpracę z basistą Nevem Huntem, którego zastąpił Austin Stones vel Arms Malone. W sumie i tak po 1982 The Meteors byli prywatnym folwarkiem Fenecha, a rotacja personelu była naprawdę wysoka.
Jeśli chodzi o same kompozycje to Sewertime Blues trochę wymyka się klasyfikacji udana/nieudana płyta. Z jednej strony brakuje na niej ewidentnych petard jakie Fenech odpalił na wcześniejszych wydawnictwach, z drugiej strony brzmienie wydaje się być bardziej dopracowane, przestrzenne, z dwoma doskonale komponującymi się śladami gitarowymi oraz fajnie wybijającą się basówką. O ile jednak na wcześniejszym Monkey’s Breath najsilniejszymi punktami były kompozycje P. Paula, a covery wyszły tak sobie, o tyle na Sewertime Blues jest dokładnie odwrotnie. Świetne wypadły wersje Surf City i Deep Dark Jungle, a całkiem nieźle Vibrate, choć ja osobiście bardziej skłaniam się ku wariackiej interpretacji kawałka Macka Selfa w wykonaniu Demented Are Go z tego samego roku. Co do numerów “własnych” to co najlepsze wrzucono na sam początek, bo największą energię mają Ain't Taking A Chance i So Sad. Po tej słusznej rozgrzewce jednak wraca maniera lekkiej bluesowej rzeźby niczym ze Stampede, szczególnie w wolniejszych piosenkach. Na plus warto jeszcze wspomnieć szybki Acid And Psyam oraz energetyczny instrumental Return Of Ethel Merman – tytułowa postać to amerykańska aktorka, której “złote czasy” przypadły na lata 30-te. Meteorsi zapytanie w jednym z wywiadów skąd w ogóle taki kawałek odpowiedzieli (zdaje się, że lekko kpiąco), że dotąd nikt jej nie poświęcił piosenki, więc oni to zrobili. Jak zwykle nie patyczkował się też  Fenech w tekstach – tym razem w Mind Over Matter dostało się fanom żelaznej klasyki – “Go on sing like Elvis, slap your bass, my real psychobilly's gonna smash you in the face”! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz