środa, 11 czerwca 2014

Dyskografia psychobilly 1985 - cz. 1



Guana Batz - Held Down To Vinyl... At Last! LP [I.D., NOSE 04]
A1 Down The Line (Lyrics By – Osborne, Music By – Batz)
A2 Got No Money (Lyrics By – Osborne, Music By – Batz)
A3 Can't Take The Pressure (Lyrics By – Osborne, Music By – Batz)
A4 Nightwatch (Lyrics By – Osborne, Music By – Batz)
A5 Lady Bacon (Lyrics By – Hancox, Music By – Batz)
B1 King Rat (Lyrics By – Osborne, Music By – Batz)
B2 You're My Baby (Written-By – J. Cash) (Org. Roy Orbison and Teen Kings, 1956)
B3 Nightmare Fantasy (Written-By Sardi)
B4 Please Give Me Something (Written-By – B. Feli, J. Feli) (Org. Bill Allen And The Back Beats, 1958)
B5 Bust Out (Written-By – D. Benjamin) (Org. The Busters, 1963)


Druga płyta w historii psychobilly, która dotarła do pierwszego miejsca na UK Indie Charts, na których w sumie gościła 21 tygodni, czyli prawie 5 miesięcy. Wypada mi tylko skromnie się przychylić do gustów brytyjskiej młodzieży A.D. 1985, że tak ochoczo nabywała ów kawałek winylu, bo jest to zdecydowanie jeden z niepodważalnych filarów muzyki sajko. Presja wywierana na Micka White’a by zakupił kontrabas, zakończona jego odejściem z grupy, okazała się mieć sens – Sam Sardi (ex-Ricochets), który go zastąpił, pomógł nadać brzmieniu kapeli zupełnie nowatorski wyraz. Praktycznie wszystkie wczesne kamandy psychobilly i psycho/rockabilly nawiązywały do klasyki starego rockabilly, ale bardziej poprzez samą ideę bazowania na rock’n’rollu, a nie brzmieniu – te było na wskroś współczesne, szczególnie u The Meteors z ich wyrazistymi gitarowymi riffami i elektryczną basówką. Na Held Down Guana Batz zaproponowali eksperyment nadania muzyce sajko surowego brzmienia charakterystyczne dla kapel lat 50-tych. Mocno przy tym się inspirowali wydaną rok wcześniej płytą Restless Do You Feel Restless, której brzmienie było oparte na dość podobnym pomyśle, ale podanym w klimacie neo-rockabilly. Na pierwszy plan wybijała się sekcja rytmiczna – prosta perkusja, gitara akustyczna i slapujący kontrabas ustawiony tak, że bardziej wybijał tempo niż melodię. Za tym wszystkim nieco schowana gitara rytmiczna też praktycznie bez efektów, czasami w skrajnie minimalistycznej wersji jak w Lady Bacon. A z drugiej strony mocno punkowy styl śpiewania „Pipa” Hancoxa oraz szalone jak na owe czasy tempo części numerów.Nadało to kompozycjom niesamowitej motoryki, a przy tym nie utraciły one melodyjności, choć to zaakcentowanie sekcji rytmicznej powoduje, że trzeba się w płytę mocno „wsłuchać”, by wyłapać wszystkie jej smaczki. Największym hitem jest odśpiewywany zazwyczaj chóralnie przez publikę na koncertach King Rat, a wyszukiwanie kolejnych kawałków do wyróżnienia przez recenzenta mija się z jakikolwiek sensem, bo ta płyta zwyczajnie nie ma słabych punktów. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz